Mój pierwszy post w Czarnej
Hiszpanii jest o zwierzętach, a dokładniej dotyczy porzucania ich przez właścicieli.
Postanowiłam zacząć od tej kwestii, bo mówi ona wiele o opisywanej przeze mnie
w blogu nacji. Według mnie to, jak traktujesz bezbronne zwierzę, pokazuje, jakim
jesteś człowiekiem.
Hiszpania obecnie przoduje w niechlubnych statystykach Unii
Europejskiej dotyczących porzucania czworonożnych pupili.
W Internecie długo szukałam danych na ten temat, jednakże podawane liczby znacznie się od siebie różniły. W jednym miejscu znalazłam informację, że w Hiszpanii rocznie porzucanych jest około 150.000 zwierząt, gdzie indziej mowa była już o 200.000 zwierzaków, a w jeszcze innym miejscu o zatrważającej liczbie aż 300.000 zwierząt. Jednakże, jakiekolwiek by to nie były liczby, wszędzie widniała informacja, że Hiszpania znajduje się na niekwestionowanym pierwszym miejscu wśród wszystkich państw Unii Europejskiej odnośnie tej kwestii.
W Internecie długo szukałam danych na ten temat, jednakże podawane liczby znacznie się od siebie różniły. W jednym miejscu znalazłam informację, że w Hiszpanii rocznie porzucanych jest około 150.000 zwierząt, gdzie indziej mowa była już o 200.000 zwierzaków, a w jeszcze innym miejscu o zatrważającej liczbie aż 300.000 zwierząt. Jednakże, jakiekolwiek by to nie były liczby, wszędzie widniała informacja, że Hiszpania znajduje się na niekwestionowanym pierwszym miejscu wśród wszystkich państw Unii Europejskiej odnośnie tej kwestii.
Szukając podobnych statystyk na temat Polski, natknęłam się
na dane mówiące o mniej więcej 90.000 – 100.000 porzucanych psach i kotach
rocznie. Niestety te informacje mogą nie być zbyt dokładne ponieważ, jak
zostałam poinformowana przez Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Polsce,
według prawa polskiego zapewnienie opieki nad bezdomnymi zwierzętami należy do
zadań własnych gminy, a gmin w Polsce, jak wiadomo jest sporo (ponad 3 tysiące),
więc trudno skonsultować powyższą sprawę z wszystkimi urzędami, a co za tym
idzie, osiągnąć jakieś miarodajne statystyki.
Jednakże, nawet biorąc pod uwagę, że w Hiszpanii na
przestrzeni roku porzucanych jest jedynie (!) 150.000 zwierząt, a w Polsce aż
100.000, to i tak Hiszpania przoduje w powyższej statystyce. Dlaczego tak się
dzieje? Co da się usłyszeć na ten temat w telewizji oraz przeczytać w prasie?
Plus jakie są moje własne przemyślenia i obserwacje odnośnie tej kwestii?
W mediach mowa o tym, że przyczyną ciągle wzrastającej liczby
porzucanych czworonogów jest... (a jakże by mogło być inaczej!), Panie i
Panowie, ostatnimi czasy ulubione słowo Hiszpanów... kryzys ekonomiczny. Już od jakiegoś czasu zauważyłam, że Hiszpanom
podoba się zrzucać winę praktycznie za wszystko na to trwożnie brzmiące słowo.
Ja jednak z taką opinią się nie zgadzam! Na długi czas przed kryzysem w
Hiszpanii opisywana tutaj kwestia była również, o ironio językowa, „po zdechłym
Azorkiem”. Poza tym chyba wszyscy wiedzą, że na rynku istnieją różne pasze dla
zwierząt oraz, że jest dostępna więcej niż jedna klinika weterynaryjna w
okolicy. Podobna zasada tyczy się osób. Nie stać cię na drogie marki? Jedz tańsze
produkty! Nie stać cię na drogą prywatną opiekę medyczną? Przejdź do państwowej
służby zdrowia! Reasumując, nie trzeba wydawać majątku na swoje zwierzaki, żeby
móc je utrzymywać w dobrym zdrowiu. To, co się przede wszystkim liczy, to dobre
serce właściciela.
No właśnie. I tu pojawia się problem. Według mnie powodów trzeba szukać wewnątrz
ludzi, wśród tych już niechętnie poruszanych, niechlubnych cech narodu
hiszpańskiego. Pierwsza kwestia to po prostu wygodnictwo oraz egoizm.
Jest to cecha, którą niestety często da się zaobserwować wśród tutejszego
społeczeństwa. Po co szukać hotelu dla mojego czworonoga i dodatkowo płacić za
ten „luksus”, kiedy po prostu można się go pozbyć? Po co tyle zachodu dla
jakiegoś kundla? Miałem zwierzaka już przez jakiś czas, było mi dobrze, ale po
co ciągnąć to dłużej?
No i tu pojawia się kolejny problem niestety jeszcze mocno zakorzeniony w tutejszym społeczeństwie, a mianowicie, fakt, iż Hiszpanie nie mają wpojonego
myślenia, że pies czy kot mieszkający pod ich dachem to kolejny członek rodziny.
Jak im się znudzi, to należy się go po prostu pozbyć. Przecież to nie dziecko,
to nie człowiek. Hiszpania jest niestety jeszcze mocno zacofanym krajem jeśli
chodzi o tę kwestię. Posiadanie zwierząt domowych do niedawna było podyktowane
przede wszystkim potrzebami ochrony domostwa, pozbywania się gryzoni lub też
pomocy przy polowaniu. Kiedy zwierzę było
już niepotrzebne, porzucało się je. Z takim myśleniem można spotkać się
również w Polsce, oczywiście, ale są to przypadki raczej wyodrębnione i zdarzające
się praktycznie jedynie na wsiach. Ale nie zapominajmy, że Hiszpania to nie
tylko wioski! Są też na jej terenie miasta, a mieszkające w nich osoby nie
potrzebują kotów, aby zjadały im myszy, ani psów, aby chroniły dom przed złodziejami,
czy pomagały właścicielom w polowaniach.
Tak więc chodzi tu jeszcze o coś innego. O co? Według mnie po
prostu o nic innego jak modę, czy, jak to można inaczej ująć, szpan. Nie słyszałam jeszcze, aby tę
kwestię poruszyły kiedyś tutejsze media, a rzuciła mi się ona w oczy już lata
temu. Było to podczas mojego pierwszego dłuższego (dwumiesięcznego) pobytu w
Hiszpanii, a dokładniej w Katalonii. Zauważyłam wtedy pewną niepokojącą zasadę.
Prawie każdy pies, którego spotykałam na ulicach był rasy cocker spaniel. Kilka
lat później na ulicach Hiszpanii ta rasa była już niemal niewidoczna. Moje
pytanie brzmi wobec tego następująco: Co się stało z tymi psami? Wszystkie
nagle wymarły? Czy też moda po prostu się zmieniła i teraz inne psy są teraz na topie?
Obecnie od kilku lat najpopularniejszą rasą w Hiszpanii (a
przynajmniej w części, w której mieszkam, czyli w Galicji) jest mops o
umaszczeniu beżowym z czarną maską, tak zwany carlino. Oczywiście przez cały ten czas modne są również Yorkshire
terriery oraz chihuahua. Z moich obserwacji widzę, że
niestety Hiszpanie ślepo podążają za trendami. Raczej nie lubią się wyróżniać,
łatwo im wmówić, że coś jest modne, o czym jeszcze będę mówić w kolejnych
postach. Pal licho jeśli chodzi o ubrania, fryzurę, czy nawet samochód! Gorzej,
jeśli chodzi tu o żywą istotę, jaką jest przecież pies czy kot.
carlino
Z ciekawości spojrzałam na strony schroniska dla zwierząt w
Bando w okolicach Santiago de Compostela oraz organizacji Apadán opiekującej się
porzuconymi psami w okolicach A Coruñi. W Bando prawie wszystkie psy (ponad
300) to mieszańce, czyli psy niemodne, duża ilość to dorosłe psy do polowania,
najprawdopodobniej już nienadające się do dalszej pracy, 3 z nich (wszystkie
dorosłe) to dawniej popularna rasa cocker spaniel. Z trudem możemy szukać w takich
miejscach trendowych mopsów, Yorkshire terrierów czy też chihuahua. Na ulicach Coruñi przepełnionych zadufanymi w
sobie ludźmi widać sporo popularnych ras psów, ale prawie żadnego kundelka. Aż
strach pomyśleć, co się stanie się z popularnymi obecnie rasami, kiedy moda na nie
się zmieni. Najwięcej szczęścia, przypuszczam,
będą mieć chihuahua czy też Yorkshire
terriery przynajmniej dopóki, dopóty takie „osobowości” jak Paris Hilton nadal
będą się z nimi fotografować.
Na sam koniec chciałabym dodać, że oczywiście nie wszyscy
Hiszpanie są tacy, jak opisuję w niniejszym poście, co też zaznaczyłam we
wstępie do swojego bloga. Większość moich hiszpańskich znajomych kocha
zwierzęta i posiada w domu jakiegoś czworonożnego pupila. Jednakże hiszpańskich
znajomych mam niewielu i wybierałam ich raczej starannie. Nigdy nie ciągnęło
mnie do osób niekochających zwierząt, co nie znaczy, że takich osób nie ma. Oczywiście,
że są, a wspomniane na początku zatrważające statystyki mówią same za siebie. I nie tylko
one. Również opowieści, które można zasłyszeć wśród Hiszpanów kochających
zwierzaki.
Jako przykład przytoczę Wam jedną historię, którą usłyszałam mniej
więcej tydzień temu podczas wakacji na jednej z Wysp Kanaryjskich, Gran
Canarii. Rzuciły mi się tam w oczy ogromne liczby bezdomnych kotów. W regionie,
w którym przebywałam, Playa del Inglés oraz Maspalomas, jest ich obecnie aż 75 (!).Ogromna liczba
zważywszy na to, że ten obszar jest naprawdę niewielki.
Jeden z kotków z Gran Canaria rozanielony podczas głaskania :)
Miałam szczęście, że
poznałam dwójkę członków stowarzyszenia opiekującego się tamtejszymi bezdomnymi
kociakami. Zostałam przez nich poinformowana, że większość z tych kotów jest
po prostu porzucana przez swoich właścicieli. Dodatkowo ci państwo zwrócili mi
uwagę na pewnego rodzaju szczęście w nieszczęściu. Region Gran Canarii, który
obejmuje ich stowarzyszenie, jest docelowym miejscem wycieczek dla wielu
obcokrajowców (przede wszystkim Niemców oraz Brytyjczyków), a te narody przejmują
się losem bezdomnych zwierząt. Dzięki obcokrajowcom wspomniane stowarzyszenie
jest w stanie zebrać potrzebne środki na pożywienie oraz lekarstwa dla
kociaków, którymi się opiekuje, a niektóre ze zwierzaków znajdują dzięki nim
nowy dom w większości przypadków za granicą. Najgorsi natomiast w stosunku do
tych bezdomnych kotów, jak usłyszałam, są Hiszpanie, którzy często straszą koty
i rzucają w nie kamieniami i innymi rzeczami. Całe szczęście, że Hiszpanów jest
w tym regionie tyle co... kot napłakał.
tyle że statystyki nie są podane procentowo, a jednak Hiszpanów jest prawie o 10 mln więcej niż Polaków z danych na 2012 rok...
OdpowiedzUsuńKamilo, jakiś czas po opublikowaniu artykułu, otrzymałam odpowiedź z Głównego Inspektoratu Weterynarii, informującą że, mimo iż zapewnienie opieki bezdomnym zwierzętom oraz ich wyłapywanie należy do zadań własnych gmin, Główny Lekarz Weterynarii raz w roku sporządza „Roczny raport o schroniskach dla zwierząt” na podstawie danych z „Raportów wizytacji schronisk dla bezdomnych zwierząt” przekazywanych przez powiatowych lekarzy weterynarii. Z powyższego raportu wynika, iż w 2012 r. liczba psów przyjętych do schronisk wynosiła 71 957, a liczba kotów 4 085. Łącznie to 76 042 porzucone zwierzęta.
UsuńZ tego co obserwuję to coraz więcej osób porzuca swoje zwierzęta. Dla mnie jest to paskudne.
OdpowiedzUsuńW swoim życiu to ja tego nie rozumiem jak można zwierzęta wyrzucać.
OdpowiedzUsuńJa zawsze w swoim życiu lubiłem psy.Sam posiadam bardzo ładne dwa psy.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to na pewno jest bardzo dobrze że tyle osób wchodzi na ten blog.Bardzo to mi się podoba. Jest to rewelacyjne.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawy ile osób jeszcze skomentuje ten wątek.Dla mnie to jest ciekawie.
OdpowiedzUsuńTen blog naprawdę mi się bardzo podoba bo jest bardzo dużo ciekawych wpisów.Takie jest moje zdanie na ten temat.
OdpowiedzUsuń44 year-old Programmer Analyst I Hermina Newhouse, hailing from Camrose enjoys watching movies like Downhill and Hooping. Took a trip to Cidade Velha and drives a 3500 Club Coupe. kotwica
OdpowiedzUsuń